17. Rolnictwo dawniej i dziś – historia, problemy, perspektywy

Właściwa historia rolnictwa rozpoczyna się około 12 tysięcy lat temu. Od tego momentu wędrowne dotychczas plemiona ludzkie, niezależnie w kilku miejscach na naszej planecie (Egipcie, Mezopotamii, Nowej Gwinei, Chinach, obu Amerykach), rozpoczęły osiadły tryb życia. Wszystko za sprawą „udomowienia” kilku gatunków roślin: pszenicy, kukurydzy, ryżu, prosa, ziemniaków i jęczmienia oraz zwierząt: krów, koni, kóz, świń, kur i kaczek. Pozwoliły one zatrzymać się i już nie podążać za wędrującymi dzikimi zwierzętami. Hodowanie roślin i zwierząt dało dostęp do jedzenia przez cały rok. Ostatnie badania pokazują, że pierwsze próby hodowli roślin pochodzą sprzed dwudziestu trzech tysięcy lat z okolic Jeziora Galilejskiego, a ich twórcami byli tamtejsi myśliwi i rybacy. Zgromadzona tam liczba gatunków roślin była imponująca – 140! Wśród nich dziki jęczmień i owies. Nie dało to jednak trwałych podwalin do rozwoju rolnictwa. Ci pierwsi rolnicy i uprawy, które pojawiły się imponująco dawno temu, szybko zniknęły na koleje tysiąclecia. Stanowiły jednak zapowiedź niesłychanych przemian, które miały nadejść na Ziemi i na zawsze zmienić jej oblicze.

 

 

Osiadły tryb życia zapoczątkowany przez naszych przodków, pierwszych rolników, kontynuujemy do dziś (za wyjątkiem kilku koczowniczych plemion: Lapończyków, Tuaregów, Beduinów, Romów, Aborygenów). Gdyby nie opanowanie sztuki hodowli roślin i zwierząt, zapewne nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy teraz – w trakcie cyfrowej rewolucji technologicznej. Nie czytalibyśmy tego artykułu, czy to w papierosowym wydaniu czy w Internecie. Dlaczego? Wcześniej, wiodąc żywot tułaczy, ludzie cały swój czas musieli poświęcać na zaspokojenie najbardziej pierwotnej potrzeby – głodu. Wraz z rewolucją agrarną, hodowlą roślin i zwierząt oraz selekcjonowaniem upraw i ras, mieli coraz więcej czasu dla siebie. Mogli zacząć rozmyślać. Także o tym, jak ulepszać dalszą produkcję. Zwiększała się wydajność – już nie wszyscy musieli się zajmować pracą na roli. Powstawały nowe specjalizacje, które przekształcały się w zawody. I choć rolnicy zawsze pełnili (i pełnią) kluczową rolę, ich odsetek w społeczeństwie z czasem spadał. Obecnie udział rolników w stosunku do pozostałych profesji w danym społeczeństwie świadczy o stopniu rozwoju danego kraju. Wraz ze wzrostem wydajności produkcji, maleje ilość rolników. Jeszcze pod koniec XIX wieku w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej na prawie 40 milionów obywateli ponad 50% była rolnikami. W 2000 roku spośród prawie 300 milionów mieszkańców tego kraju już tylko 1,8% parało się rolnictwem. Podobnie to wygląda u naszych sąsiadów, Niemców, gdzie 1,5% społeczeństwa to rolnicy. W innych zachodnioeuropejskich krajach, jak Holandia czy Francja, jest bardzo podobnie. Najniższy odsetek jest w Danii i Wielkiej Brytanii (kolejno 0,6 i 0,8%). W Polsce osoby zatrudnione w rolnictwie stanowią około 10% społeczeństwa produkując około 2,6% PKB. Te przykłady dobitnie pokazują, jak daleką drogę przeszliśmy przez te 12 tysięcy lat, czyli odkąd osiedliśmy i z myśliwych staliśmy się rolnikami.

 

Dzisiaj rolnicy na całym świecie produkują tyle żywności, że jest ona w stanie wyżywić 12 miliardów osób, czyli tyle, ile według szacunków naukowców będzie pod koniec XXI wieku. Jednak wydajność rolnictwa na świecie jest bardzo zróżnicowana. Najwyższa jest w Holandii (gdzie jednocześnie jest najmniej gruntów przypadających na statystycznego mieszkańca) i wynosi ponad 7 tysięcy dolarów z hektara, gdzie w Polsce dla porównania „tylko” 961 dolarów. I to właśnie jest główną przyczyną, dlaczego w Polsce ptaki krajobrazu rolniczego, jak Skowronki, Kuropatwy, Przepiórki, Szczygły, Derkacze, mimo że stale zmniejszają swoją liczebność, ciągle jeszcze są szeroko rozpowszechnione, a ich widok i głos nie należy do rzadkości. W Holandii stanowią gatunki skrajnie zagrożone. Kolejnym krajem o jednej z największych wydajności w skali świata jest Brazylia, a dokładnie rozsławiony w naszym kraju przez Tony’ego Halika stan Mato Grosso. W ubiegłym roku w państwie tym wyprodukowano połowę światowych zasobów soi. Przeznaczona była na karmę dla świń w… Chinach. Naród ten zakochał się w wieprzowinie, a że jego obywatele stają się coraz zamożniejsi, tym więcej mięsa chcą jeść. Obecnie rolnictwo jest nie tylko bardziej wydajne niż kiedyś, ale prowadzone jest właściwie wszędzie. Zaawansowane technologie pozwalają nam uprawiać rośliny w specjalnych szklarniach na Antarktydzie, a trwają prace, żeby spróbować tego również w Arktyce, a następnie w… kosmosie! Najmniej wydajne gospodarstwa rolne występują w Afryce i południowo-wschodniej Azji. Regiony te zmagają się z głodem. To paradoks, że mimo tak ogromnej wydajności produkcji, która pozwala wyżywić ludzi, którzy dopiero mają „nadejść” pod koniec tego wieku, aż 800 milionów ludzi na naszej planecie cierpi głód, a ponad 2 miliardy jest chronicznie niedożywionych (przyjmują zbyt mało kalorii).

 

Współczesne rolnictwo stoi przed wieloma wyzwaniami. Z jednej strony nadprodukcja żywności, z drugiej niska produktywność i wspomniany wcześniej głód oraz chroniczne niedożywienie ćwierci populacji ludzi na Ziemi (Afryka i południowa Azja). Dochodzi do tego:

– marnowanie ponad 30% wyprodukowanej żywności,

– susze oraz zmiany klimatyczne, a także konflikty i migracje nimi wywołane,

– wzrost rozprzestrzenienia się chorób zwierząt hodowlanych i plonów na skutek zwiększonej mobilności ludzi,

– duży wzrost ludności w najbiedniejszych częściach naszej planety,

– starzenie się społeczeństw, 

– kurczenie się przestrzeni do produkcji,

– wzrost zapotrzebowania na mięso i paliwa kopalne,

– deficyt wody,

– wyniszczanie cennych przyrodniczo obszarów, na przykład lasów tropikalnych w Ameryce Południowej i w Indonezji oraz sawann, pampy (trawiastych i trawiasto-krzewowych terenów w Argentynie, na których wypasa się bydło i owce), Pantanalu (Pantanal to rozległa podmokła równina rzeczna rozciągająca się na terenie Brazylii, Boliwii i Paragwaju),

– rozrastanie się Sahary,

– oraz stały wzrost liczby mieszkańców miast (już ponad 75% ludzi na świecie mieszka w aglomeracjach).

To tylko kilka z wielu problemów, z którymi będzie musiało, a właściwie już musi, mierzyć się dzisiejsze rolnictwo. Na wszystkie te zagadnienia musimy patrzeć globalnie, nawet jeśli działamy lokalnie. Tylko w ten sposób możemy zrozumieć zachodzące przemiany i pojawiające się potrzeby, aby wychodzić im naprzeciw.

 

 

Rolnictwo na świecie stanęło na rozdrożu. Jedni nawołują do intensyfikacji produkcji i zwiększenia wydajności, inni są zwolennikami stosowania upraw roślin transgenicznych (GMO), industrializacji, całkowitej mechanizacji, jeszcze inni argumentują za globalizacją rynku, korporacyjnością, wolnym rynkiem. Inni promują produkcję zrównoważoną, ekstensywną, opartą na ekologicznych podstawach. Dla wielu ważne jest gospodarowanie lokalne i rodzinne. Inni wskazują na ważną rolę państwa, które według nich powinno pełnić rolę opiekuńczą i regulującą. Trudny orzech do zgryzienia. Tym bardziej, że rolnictwo jest tym działaniem człowieka, które wywiera największy wpływ na środowisko – z jednej strony kształtując środowiska życia wielu gatunków zwierząt i roślin, a z drugiej powodując w niektórych przypadkach ogromne zniszczenia w ich populacjach. Nie bez znaczenia jest fakt, że rolnictwo, a zwłaszcza hodowla zwierząt – ze względu na ich gazy jelitowe – jest jednym z największych emiterów gazów cieplarnianych do atmosfery (14% w stosunku do całości, w tym najwięcej w Azji – 44%). Ktoś w tym momencie pomyśli: A wulkany? Otóż nie. Kolejny mit, który urósł wokół tej sprawy. Wulkany uwalniają rocznie do atmosfery tylko 1% tego, co wypuszcza każdego roku człowiek, w tym w dużej mierze rolnictwo.

 

 

Wejście branży rolniczej (płodów rolnych) w latach 90. ubiegłego wieku na giełdę spowodowało postępującą intensyfikację rolnictwa. Coraz głośniejsze są jednak głosy nawołujące do bardziej ekologicznego, dawnego sposobu produkcji – rolnictwa organicznego. Staje się ono nie tylko coraz bardziej finansowo opłacalne (w ciągu niespełna dziesięciu lat rynek żywności organicznej w Unii Europejskiej uległ podwojeniu), ale wiąże się również z poszanowaniem zasobów przyrodniczych i ochroną różnorodności biologicznej na obszarach, gdzie jest prowadzone. Polska powoli zaczyna w tym zakresie doganiać liderów w Unii Europejskiej, jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, których mieszkańcy najchętniej wybierają produkty pochodzące z gospodarstw tradycyjnych. Ważnym argumentem dla tych konsumentów jest możliwość ograniczenia negatywnego wpływu na środowisko. Taki trend pojawia się również u nas. Na razie głównie w większych miastach. Ale wielu rolników dostrzegło już na tym polu swoją szansę. Liczba gospodarstw ekologicznych w naszym kraju rośnie najszybciej w całej Unii Europejskiej. Obecnie mamy ich już ponad 30 tysięcy. Okazuje się, że to ciągle jednak za mało. Zapotrzebowanie na produkty „eko” jest tak duże, że wiele z nich się importuje. Jest to zatem szansa dla wszystkich małych i średnich rolników. Warto ją wykorzystać, bo takie gospodarowanie, pozwoli nam cieszyć się pięknem i bogactwem naszej rodzimej przyrody.

 

 

Adam Zbyryt